NOCTURNUS ORIS CUSTODIA WYD. S. - 12-LECIE NOC - NUMER 36

Karka-han brutalnie zaatakowane!

Trwające od października dochodzenie w sprawie serii morderstw wokół Nithal — i, jak się okazało, także na północy krainy — w końcu doprowadziło do ujęcia sprawców. Jednakże wcześniejszy brak motywu oraz złożoność śledztwa okazały się mieć powód, którego nikt nie brał nawet pod uwagę. Zarys wcześniejszych wydarzeń Początki postępowania opisano szczegółowo w Nocnym Gońcu №35 z 28 lutego 1333 roku. Całość miała swój początek w Knajpie pod Czarnym Tulipanem, w której Straż Miejska Nithal interweniowała na wezwanie do bójki. Zaangażowani w nią mężczyźni omdleli nagle, a jeden z nich przestał oddychać. Ze względu na charakter sprawy (domniemane użycie zaawansowanej magii) wezwano funkcjonariuszy Nocturnus Oris Custodia. Ustalili oni, że posłużono się wówczas silną, dwuskładnikową trucizną, którą wprowadzano do ciała przy użyciu narzędzia kłującego. Podczas przeprowadzania sekcji zwłok pierwszej ofiary, mimo silnej straży wokół szpitala, doszło do kolejnego, właściwie identycznego morderstwa.

Wkrótce po tym miejsce miała kolejna zbrodnia, w której zginęła kobieta w stroju błazna, a niedługo po tym próbowano zgładzić jeszcze kolejną ofiarę. Podejmowane przez N.O.C. działania pozwoliły interweniować na czas, wobec czego poszkodowaną ocalono i pilnie przesłuchano. W ten sposób funkcjonariusze Nithal otrzymali informacje o „Lewej Sprawiedliwości” — trupie cyrkowej powiązanej z morderstwami w niejasny wówczas sposób. Mimo powyższego stan kobiety gwałtownie pogorszył się w szpitalu, a w jej uchu odnaleziono ukrytą igłę z trucizną. Zdarzeniu temu towarzyszyło zniknięcie strażnika, zaś sprawę skomplikowała dodatkowo szerząca się w budynku choroba o nieznanym pochodzeniu.

Pozostawiając sprawy wdrożenia procedur kwarantanny w rękach pozostałych rodzajów sił zbrojnych oraz lekarzy, funkcjonariusze N.O.C. kontynuowali dochodzenie. Ustalili miejsce przebywania członków „Lewej Sprawiedliwości”, by następnie ich zatrzymać i przesłuchać. Uzyskane informacje oraz przejęte materiały dowodowe pozwoliły na dalsze badanie sprawy. Przełomowe odkrycie w dochodzeniu W toku badań zaklętych przedmiotów niespodziewanie teleportowany został Kiazelan — mag poznania pracujący dla Zjednoczonych Sił Zbrojnych Nithal. Wezwani na miejsce Nocarze niezwłocznie ustalili sposób dostania się do porwanego i wyruszyli z zamiarem odbicia go. Na miejscu zastali wiele pułapek, a także związanego mężczyznę, pozbawionego jednak w większości ubrań. Te zabrał bowiem polimorf, który zbiegł z miejsca zdarzenia. Funkcjonariusze N.O.C. ocalili maga, choć ranny został wówczas gen. Dragonius. Kpr. Midaven podjęła jednak pościg wraz z Kiazelanem, który w mrozie i bez części odzienia starał się wytropić zmiennokształtnego. Ten jednak ponownie posłużył się w szczegółowo zaplanowany sposób bronią chemiczną, wtedy raz jeszcze unikając zatrzymania. Co więcej, metoda działania sprawcy rzuciła nowe światło na poprzednie wydarzenia. Śmierć żołnierza Nithal i kolejne anomalie Postępy w śledztwie zwolniły, ponieważ sami sprawcy zaniechali swej działalności. Nie odnotowano żadnych incydentów związanych z trupą cyrkową. A ponieważ wciąż było więcej pytań niż odpowiedzi, to N.O.C. wykorzystała ten czas na badania alchemiczne. Ustalono między innymi skuteczny rozcieńczalnik dla używanych toksyn, który po nasączeniu nim choćby chusty pozwoliłby oddychać przez nią nawet w chmurze trującej substancji.

Impas przełamał incydent w cytadeli. Jeden z żołnierzy wręczył kpr. Midaven list o charakterystycznym, wiśniowym zapachu, a następnie udał się wgłąb zabudowań wojskowych. W biurze oficerskim funkcjonariusz N.O.C. odnalazła drugą notę, zaadresowaną do gen. Dragoniusa, pachnącą cytrusami. Podejrzewając obecność polimorfa, zaalarmowani żołnierze Zjednoczonych Sił Zbrojnych odnaleźli rzeczonego strażnika na najwyższym piętrze cytadeli. Domysły zdawały się nie potwierdzać, gdyż brakowało śladów osób trzecich, a sam mężczyzna popełnił samobójstwo przez podcięcie sobie żył. Wówczas odnotowano jeszcze jedną anomalię — jeden z butów ofiary samodzielnie poruszał się i zbiegł z miejsca zdarzenia, choć nie wykryto w tym magicznej iluzji lub innego działania czarów. Poszerzenie śledztwa na północ krainy Nocarzom udało się także ustalić, że śledztwo dotychczas prowadzone wyłącznie na terenach jurysdykcji Nithal miało swoje wątki na północy krainy. Miało tam dojść do wielu kradzieży dokonanych przez zmiennokształtnego sprawcę, a ponadto w rzece Yss odnaleziono zwłoki dziewczynki. Charakterystyczny był symbol na jej ramieniu: prostokąt, w który wpisano „krzew”. Podejrzewając, że był to znak występujący w nihońskim mahjongu (a ta gra była jednym z wątków w śledztwie), funkcjonariusze N.O.C. udzielili dowódcy Straży informacji na temat prowadzonego postępowania. Ich wzajemna wymiana, a także dopuszczenie przez władze Ithan do oględzin zwłok i przesłuchania kilku osób pozwoliły wskazać nowy kierunek w dochodzeniu. Szczególnie, że podczas magicznego badania ciała dziewczynki kpr. Midaven doświadczyła wizji wskazującej zachodnią rubież Nithal. Ustalono także, że samoistnie żyjący but był tak naprawdę jednym z zaginionych dzieci - lecz wciąż brakowało w tym śladów magii. Powrót dochodzenia do Nithal i poznanie możliwości sprawcy Sprawdzając wszelkie poszlaki, w lasach na zachód od Akademii Wojskowej Nithal odnaleziono stary dąb z wielką dziuplą, którego wnętrze było wydrążone i pełne mechanizmów. Mimo zachowania wszelkich środków ostrożności, została aktywowana pułapka przywołująca magiczne monstrum. Miało ono kształt poniekąd humanoidalny, a do tego żywiło się energią z otoczenia. Szalejąca wówczas burza sprawiła więc, iż istota posiadała cechy podobne do żywiołaka gromów, rosnącego jednak z każdym rażonym drzewem czy wyładowaniem na niebie. Zaobserwowawszy to, funkcjonariusze N.O.C. wykorzystali mechanizmy tego bytu przeciw niemu samemu, podsuwając chaotyczną energię magiczną w charakterze pułapki. Doprowadziło to do przekroczenia możliwości energetycznych istoty, a w efekcie jej zgładzenia w głośnym wybuchu, słyszalnym nawet w Nithal.

Co istotne, celowe odciągnięcie przywołanego monstrum od miasta sprawiło, że nie ucierpiało mienie mieszkańców ani zdrowie lub życie ludzkie. Miejsce zdarzenia, jak i sam dąb zabezpieczono, ponieważ dalsze jego badanie nie miało sensu i tylko niepotrzebnie narażałoby bezpieczeństwo Nithal. Uznano, że skoro sprawca był w stanie stworzyć tak silną istotę, to należało się adekwatnie przygotować na wymagającą konfrontację. Nierzeczywisty labirynt doprowadził do odkrycia źródła wszystkich wydarzeń Wkrótce podjęto próbę rozwiązania sprawy, której szczegóły pozostają tajemnicą prawnie chronioną i ze względów bezpieczeństwa nie mogą zostać ujawnione. W ich wyniku gen. Dragonius, kpr. Midaven i adept Termus odkryli tajne przejście umiejscowione na dnie jeziora w zachodniej rubieży Nithal. Funkcjonariusze sił specjalnych wkroczyli do serii pomieszczeń, które okazały się skrywać rozwiązanie sprawy.

Nim jednak do niego dotarli, napotkali po drodze kolejne serie zagadek i pułapek. Już pierwsza sala rzuciła Nocarzom wyzwanie stawienia czoła potworowi. Wyglądał on niczym ruchomy szlam, który mógł wspinać się po ścianach oraz sufitach, z łatwością unikając ciosów, a także otaczając swoje ofiary. W walce z nim istotną rolę odegrała kriomancja kpr. Midaven, która zdołała unieruchomić istotę i następnie zniszczyć to, co wyglądało jak jej centralny ośrodek nerwowy.

Eksplorując kolejne pomieszczenia, Nocarze napotkali między innymi własne groby, jednocześnie słysząc głosy poległych tam wcześniej funkcjonariuszy. Sugerowało to, iż cała ta sprawa wydarzała się w kilku liniach czasowych, albo też równoległych światach, umożliwiających kontakt dusz między poszczególnymi alternatywami rzeczywistości. Niektóre z nich udzielały podpowiedzi, inne tylko złośliwie przeszkadzały.

Łącząc własną analizę sytuacji ze wskazówkami, funkcjonariusze N.O.C. dotarli do pomieszczenia, w którym były wszystkie dzieci — niektóre z nich śpiące. Jednak zanim udało się ustalić, kto za tym stoi, Nocarzy otoczyła ciemność. Znaleźli się oni w pustej przestrzeni, choć odczuwali to niczym dno morza, mimo że nie topili się. Wokół żołnierzy sunęły macki pradawnej istoty, reagujące na magię oraz głośniejsze rozmowy. Wkrótce też odezwał się do nich wspólny im głos, zupełnie obcy, który pozwolił „opowiadać historię”. Te elementy, które spodobały się owej istocie, przybierały realną formę — zupełnie, jakby wypowiadane słowa tworzyły świat z niczego, z pierwotnej ciemności. Wspólną narracją funkcjonariusze wrócili do pomieszczenia z dziećmi, a następnie wykorzystali sposobność do przyzwania sprawców oraz wszystkie osoby o istotnym dla śledztwa znaczeniu, między innymi polimorfa. Tym okazał się być Jankowycz, poszukiwany za liczne kradzieże we właściwie wszystkich miastach krainy. Jednakże to, co finalnie udało się wówczas ustalić, zupełnie zaskoczyło śledczych. Zamiast sprawcy, odkryto nadprzyrodzoną siłę Za całym zdarzeniem stało jedno z dzieci — a precyzyjniej to istota takowe przypominająca. Trudno jednoznacznie określić, czy była pradawnym stworzycielem światów w osobowej formie, czy też innym bytem mającym co najmniej podobne zdolności. Pisała ona własną „baśń”, urzeczywistniającą się w świecie. Możliwość wpływania na otoczenie przez Nocarzy było zatem niczym innym, jak zasugerowaniem kolejnych linijek opowieści.

Wyjaśnia to także brak śladów magii na wielu etapach śledztwa. Tajemnicza istota nie interweniowała w sposób nadprzyrodzony w strukturę świata — magią, psioniką lub podobną siłą. Zmieniała go tak, że dane wydarzenie w ogóle miało sposobność w nim wystąpić, bez łamania jego reguł.

Można założyć że w toku dyskusji ten zapewne pradawny byt dał się przekonać do zmiany dotychczasowego sposobu rekonstruowania świata. Finalnie funkcjonariusze obudzili się na brzegu jeziora, a obok nich wszystkie dzieci, jak również sprawcy. Natychmiast wezwano wsparcie z Nithal, natomiast z rozkazu gen. Dragoniusa on sam, wraz z kpr Midaven i adeptem Termusem, zostali poddani obserwacji psychiatrycznej oraz badaniom magicznym. Te nie wykazały, aby to, czego doświadczyli, było tylko urojeniami, nie odnaleziono też żadnych klątw. Wobec braku przeciwwskazań uznano ich za zdolnych do dalszego pełnienia służby. Ustalono tożsamości i role winnych zbrodni, których osądzono W międzyczasie dzieci trafiły pod obserwację lekarską, gdyż były zdezorientowane i niczego nie pamiętały. Z kolei Zjednoczone Siły Zbrojne Nithal przesłuchały sprawców, ustalając ich tożsamości oraz rolę w sprawie. Karina Orugow była sprawczynią pierwszego morderstwa w Knajpie pod Czarnym Tulipanem, a także odpowiadała za późniejsze zbrodnie z użyciem małych ostrzy. Twierdziła, że „pozbywała się śmieci”. Kristian Opatow, absolwent wydziału chemii Uniwersytetu Nithal i medyk z Tuzmer, wytwarzał lotne trucizny celem „ulepszenia gnijącego świata”. Kain Orżorwoz odpowiadał za eskalację lokalnej epidemii tajemniczej choroby, a ponadto pomagał innym w popełnianiu przestępstw. Przewodziła im Katia Ożorska, sprawczyni morderstw przy rzece Yss.

Podczas skazywania wymienionych sprawców sąd wziął pod uwagę dwa zasadnicze czynniki łagodzące. Po pierwsze założono, że posiadają oni dodatkowe informacje, istotne dla dochodzenia. Co więcej, trudno było przypisać im wyłączność winy przez wzgląd na działania wspomnianej istoty o mocy stworzyciela światów. Finalnie uznano jednak, że o ile byt ten mógł wykreować świat, w którym nadarzyła się sposobność do dokonania takich zbrodni, to jednak oskarżeni działali świadomie i według własnych motywacji. Wszyscy zostali skazani na zupełną izolację z ograniczonymi racjami żywnościowymi, jak również skrupulatną obserwację.

Na brzegu jeziora nie pojawił się polimorf. Niejednoznacznym pozostaje, czy „Kreator” nie przywrócił go do świata rzeczywistego, czy może umieścił w innym miejscu. Ponieważ zmiennokształtny sam nie dokonywał zbrodni, a jedynie zacierał ślady, to jego tajemnicze zniknięcie nie powinno budzić niepokojów — stopień ryzyka oceniono jako nieznaczący. Pokłosie wydarzeń: pchnięcie w kierunku współpracy? Mimo zasadniczego rozwiązania sprawy morderstw funkcjonariusze Nocturnus Oris Custodia dalej prowadzą dodatkowe dochodzenie, sprawdzając wszystkie możliwe powiązania i poboczne wątki. Z kolei rysopisy ocalonych dzieci rozwieszono na biuletynach całej krainy — tak, aby mogły wrócić pod prawowitą opiekę. Od tamtej pory nie odnotowano także żadnych kradzieży dokonanych przez polimorfa. Co więcej, zniknęły również mechanizmy-pułapki z wielkiego dębu w Zachodniej Rubieży, zapewne za sprawą woli pradawnego „Kreatora”.

Za zgodą Władz Nithal N.O.C. przekazała tajne akta tym miastom Północy, które ratyfikowały Instrukcję o załatwianiu pism niejawnych. Zawierały one odpisy części raportów ze śledztwa, jak również sporządzoną specjalnie w tym celu niejawną rekapitulację całego dochodzenia.

Być może gdyby taka wymiana informacji zachodziła od samego początku, śledztwo trwałoby krócej, a więcej osób zostałoby ocalonych. Podjęta niegdyś decyzja o rozbiciu wspólnego systemu bezpieczeństwa zdaje się nieustannie zbierać żniwo. Pomimo licznych zbrodni charyzmatycznych rządców, wyniszczającej wojny oraz licznych przykładów tego, że współpraca daje synergicznie lepsze rezultaty, to miasta wciąż uchylają się od powrotu do czegoś na wzór uprzedniego ładu. A jak pokazuje przedstawione śledztwo, skoro siły specjalne dysponujące arcymistrzami magii napotykały tak liczne trudności, to jakie szanse miałoby regularne wojsko? gen. M. Dragonius

Przewrót systemowy w Torneg

Wsi spokojna, wsi wesoła… tyle, że nie do końca. Torneg pozostawało bowiem pod władzą mrocznie mu panującego Eder. Stąd też mieszkańcy nie mogli cieszyć się swym przaśnym, wdzięcznym życiem. Cały zachodni trakt krainy pozostawał pod kontrolą sił Czarnoksiężnika, o czym przypominały mury obronne Starego Zamku — dawno temu przeklęte - i strażnicy w Orlej Grani. Pięć czarnych koni przecinało nocną ciszę stukotem kopyt oraz rżeniem, a jeźdźcy byli jeszcze straszniejsi, żądając łupów i straw do przesytu. Zabierali, co siłą wydarli, by następnie wrócić do nory, do swego herszta.

Wioska nie miała nawet swego burmistrza, rządca z ramienia Eder — Bjorn Żelaznoszczęki - opuścił ją na długi czas. Gdy zjawił się po półrocznej nieobecności, jego pierwszym dekretem było zabicie dwóch zbirów, którzy wcześniej pozostawali pod jego rozkazami. Mieszkańcy jednak nie przyjęli tego powrotu jako dobrej zmiany, a wobec wcześniejszych nastrojów rewolucyjnych sytuacja szybko eskalowała. Zmiany wśród obcych wpływów i terror grupy zbirów Sytuację w Torneg zaogniał oddział osiemnastu najemników, dowodzonych przez „Chudego”. Jego żądania stawały się chaotyczne, napawające szczególnym niepokojem nawet tych, którzy przyzwyczaili się do haraczy i okazjonalnych rozbojów. Wzorując się zapewne na osobach pokroju Reliusa, herszt także obwołał się kapitanem, a następnie w sposób ostentacyjny i wulgarny — wypowiedział posłuszeństwo Eder. Co ciekawe, dotychczas zwierzchnie miasto nie zareagowało od razu na ten incydent. Sytuacja pozostała więc w impasie, a uciążliwości życia mieszkańców nie zelżały w żaden sposób. Brutalne przerwanie lokalnego święta Monotonię przełamało dopiero długo wyczekiwane, coroczne święto „Sahei Kwietnej” — w tym roku wypadające wcześnie, bo 30 kwietnia. Torneg przystrojono licznymi kwiatami, a podniosła atmosfera sprawiła, że wyznawcy zaznali nieco ulgi od codziennych problemów. Same uroczystości przebiegły spokojnie, w sakralnym duchu, nawet mimo jedynie dwóch kapłanek, oraz swojskości otoczenia i precjozów. Śpiew niósł się nad całą osadą, zaś tańce pod baldachimem kolorowych płatków były pełne werwy.

Jednak w tym samym czasie,do osady zbliżył się oddział konnicy, z „Kapitanem Chudym” na czele. Po dotarciu na miejsce, wyłamali drzwi pustego w owym czasie zajazdu i wynieśli nieco alkoholu. Herszt wydał jednak rozkaz podpalenia lokalu, na co zareagował Fegnil oraz Soll Węglobrodzi, obecni podczas uroczystości. Mimo szybkiego unieszkodliwienia dwóch napastników, inni zdążyli podłożyć ogień — a ten szybko objął znaczną część budynku. Do próby opanowania pożaru natychmiast włączyli się Leon Virte (mag), Krukkus Alir (drow) oraz Mirar Korda (Lavamassi). W tym czasie pozostali konni rzucili się do ucieczki, jednak zaklęcie Daelina Midavena pomogło zatrzymać „Chudego”, którego finalnie schwytano. Ugaszono także płomienie, choć te wyrządziły poważne szkody i tymczasowo uniemożliwiły korzystanie z zajazdu. Zawiązano zgromadzenie ludowe do osądu sprawcy W następstwie wydarzeń ze święta Sahei mieszkańcy Torneg w końcu zdobyli się na pierwszy zryw suwerenności i zawiązali ludowe zgromadzenie. Prowadzone przez starszych, a zarazem złożone ze wszystkich mieszkańców osady, poruszało wiele istotnych spraw. Debatowano nad kształtem przyszłych urzędów, jak również o tym, kto winien je sprawować. Zastanawiano się nad formą stosunków dyplomatycznych z innymi miastami, sprzedażą plonów, a także podziałem spadku po wpływach Eder — nieuregulowaną własnością gospody, szklarni i zajazdu. Problemy sprawiały także niedobitki bandytów, wizja przyszłości czy w ogóle jakakolwiek obronność. Zdecydowano, że miastem zarządzać będzie burmistrz, mający jednak nad sobą Radę Starszych, czujnych i służących doświadczeniem, a zatem odwrotnie niż w innych miastach, gdzie wszelkie zgromadzenia podlegają jednemu rządcy. Wprawdzie z początku tłum skłaniał się ku powierzeniu całej władzy w ręce Rady. Nastroje zmienił jednak Cedrik Młodszy, będący synem wcześniejszego, dobrze wspominanego rządcy. Mimo młodego wieku, mieszkańcy zdawali się pokładać w nim wielkie nadzieje.

Szklarnie oraz gospoda „Pod Złotym Kłosem” przeszły na poczet całej wspólnoty Torneg. Wymagający remontu zajazd trafił w ręce Umbara, który w zamian za własność oraz pomoc mieszkańców w odbudowie zobowiązał się do spłacenia długu.

Niezawisłość i samostanowienie pociągnęły za sobą sprawy obronności. Wzniesiono postulaty o szkoleniu chłopów, rozbudowie palisad, wykształceniu form organizacji ochrony, sojuszach militarnych. Wszystkich zaskoczyła jednak wypowiedź Corneliusa, popartego przez stacjonującego w osadzie paladyna Regiosa. Zasugerował on, aby wykorzystać wcześniejsze zagrożenie — rozmaitych zbirów. Służąc na rzecz Torneg, odpracowywaliby oni swoje winy przy jednoczesnym dbaniu o przebieg ich resocjalizacji. Podjęto zatem decyzję o wymierzeniu im surowej kary miłosierdzia. Sąd nad hersztem Co więc z „Kapitanem Chudym” oskarżanym o morderstwa, kradzieże, gwałty, rabunki i podpalenie zajazdu? Pomimo przygotowanej na zaś szubienicy, głosom tłumu widzącego jedno rozwiązanie oraz niemożliwości wytłumaczenia się oskarżonego (pozostawał nieprzytomny), wyrok był kolejnym zaskoczeniem. Rolę obrońcy przyjął paladyn Regios czyniący to z oczywistych pobudek teologicznych. Grzmiał stojąc pod drewnianą rzeźbą bogini łagodności. Do niego dołączył Mirar Korda, który nałożył na głowę oskarżonego swój pobłogosławiony wianek. Niektórzy z mieszkańców wciąż łaknęli krwi, pamiętając o krzywdach wymierzonych ich rodzinom. Zwyciężyło jednak moralne uniesienie, a Franciszka Bednara — bo tak brzmiało prawdziwie imię zbrodniarza — skazano na wygnanie, oszczędzając mu życie. Pierwsze działania nowego ładu W wyniku ustaleń Zgromadzenia wystosowano poselstwo do Strażnicy w Orlej Grani, a złożona propozycja została zaakceptowana. Przez kilka następnych dni łącznie dwudziestu mężczyzn zjawiło się w osadzie z podstawowym dobytkiem i narzędziami. Burmistrz Cedrik ulokował ich zatem na terenie Leśnej Przełęczy, aby zacząć w końcu wypełniać wspólne ustalenia wszystkich mieszkańców. Korespondent polowy (OOG: Karendar)

Napadnięto na alchemika w Karka-han

Późnym wieczorem, 26 kwietnia, dwóch mężczyzn włamało się do domu alchemika Kaliposa, próbując ukraść sprzęt alchemiczny oraz prywatny dobytek. Zostali oni zatrzymani przez straż na gorącym uczynku. Zaalarmowali Straż już na samym początku Jak ustalono w toku śledztwa, za napadem stał Nurosen Mały, wówczas poszukiwany listami gończymi m.in. w Eder. Do pomocy w rabunku przymusił on Nolarge Dansblerkyjina, głównie przez wzgląd na jego umiejętności otwierania zamków. Ich plan zakładał niepostrzeżone włamanie się, ogłuszenie Kaliposa, a następnie szybkie spakowanie łupów. Jednakże już na samym początku mężczyźni zwrócili na siebie uwagę straży, która pełniła wartę tuż obok — przy strzeżonej bramie prowadzącej do nekropolii. Kusznicy dostrzegli z okien strzelniczych, iż ktoś skrada się do budynku, a następnie wchodzi do niego, mimo że na parterze nie paliły się żadne światła. Seria błędów doprowadziła do ujęcia Wewnątrz Nurosen Mały posłużył się ewokacją opartą o magię chaosu celem zwabienia alchemika. Wtedy Nolarge pochwycił go i zakrył jego usta dłonią, w którą to został przez ofiarę mocno ugryziony. Natomiast Nurosen Mały w pierwszej kolejności poddusił Kaliposa do utraty przytomności, a następnie jeszcze kilkukrotnie uderzył jego głową o podłogę. Dalej nakazał Dansblerkyjinowi szukać przedmiotów z przygotowanej wcześniej listy, a sam zaciągnął ofiarę na poddasze i tam przywiązał ją do łóżka, kneblując również usta — tak, aby Kalipos nie mógł się uwolnić, ani też wezwać pomocy. Czyniąc to, raz kolejny wykorzystał magię, tym razem wzbudzając podejrzenia jednego z paladynów, który wraz z pieszym patrolem przybył sprawdzić doniesienia kuszników. Jak się okazało napastnicy nie zamknęli za sobą drzwi, umożliwiając straży wkroczenie do budynku. Kiedy zbrojni ujrzeli połamaną świecę oraz ślady krwi pozostawione tuż przy wejściu, natychmiast zajęli wszystkie piętra, przyłapując sprawców na gorącym uczynku. Surowa kara dla głównego sprawcy Podczas ogłaszania wyroków wzięto pod uwagę sytuację, w jakiej znalazł się Nolarge Dansblerkyjin, to jest przymuszenie go do współudziału. Wysłuchawszy obu zeznań sąd wymierzył mu wyłącznie karę grzywny. Poważniejsze konsekwencje poniósł Nurosen Mały. Postawiono mu zarzuty włamania się do cudzego domu, posłużenia się magią w celach dokonania przestępstwa, rozboju (kradzieży połączonej z napaścią na inną osobę) oraz spowodowania bezpośredniego zagrożenia życia. Związanego i zakneblowanego Kaliposa naraził bowiem na powolną śmierć we własnym łóżku. Nurosenowi zasądzono miesiąc ciężkich prac oraz grzywnę mającą pokryć leczenie alchemika, której to zapłaty początkowo odmówił - wobec czego prace wydłużono do dwóch miesięcy, zachowując najsurowszy rygor. Wynika to z faktu, iż podczas ustalania sposobu odbywania kary wzięto pod uwagę jego agresywną postawę podczas przesłuchań, stałe grożenie miastu oraz jego strażnikom, a ponadto brak jakiejkolwiek skruchy. Ostateczne zamknięcie sprawy Sprawca zmienił ostatecznie zdanie i wniósł całą kwotę zadośćuczynienia, w związku z czym 28 maja zwolniono go z więzienia, bez nadania statusu banity. Jednakże władze Karka-han przestrzegają przed utrzymywaniem kontaktów z Nurosenem Małym, uznając go za osobę niegodną zaufania oraz zwyczajnie niebezpieczną. Wedle najlepszej wiedzy Paladynów Zakonu Białej Róży ma on względną biegłość w ewokacji i dość słabą w zniszczeniu. Engelier, Starszy Z.B.R.

Gobliny, które niepostrzeżenie migrowały
spod Werbin, zaatakowały Fort Eder

O tym, jakie jest Eder, każdy przynajmniej słyszał z opowieści, których nie opowiada się dzieciom, lub co najwyżej nimi straszy. Jednakże od kiedy zabrakło dotychczasowego symbolu silnej ręki, miasto zaczęło zmagać się z nowymi problemami. Gdy Czarnoksiężnik śpi, „Wory” harcują Miasto będące wcześniej centrum hegemonii, która kontrolowała połowę krainy, niespodziewanie zasnęło. Bądź też osłabło na tyle, że nie jest nawet w stanie podnieść rękawicy rzuconej przez rzeczywistość. Ta prze bowiem do przodu, a niekontrolowane siły ederskie, pozostawszy w miejscu, uległy widocznej fragmentacji. Quasi-straże oraz bojówki zaczęły działać na własną rękę, tracąc konwergencję celów, zaś wpływy nieustannie topnieją. Gobliny w pobliżu Eder Bagna w pobliżu byłej hegemonii od zawsze były pełne topielców, potworów, czy też pospolitych zbirów. Wielu mieszkańcom krainy mogła jednak umknąć migracja goblinów, które — zająwszy tereny bliskie Eder — stały się niepomijalnym zagrożeniem. Problem eskalował dość szybko, przez co zamiast uporczywego obrzucania kamieniami na drzewach wiszą trupy tych, którzy zapuścili się na tereny nowo przybyłych humanoidów. Niepokojący pozostaje także ogólny trend — gdyż aby cokolwiek zaradzić należałoby wprowadzić wojska na tereny bardzo podmokłe, znacząco utrudniające wszelkie operacje militarne. Konflikt wybuchł pod fortecą Późniejsze zdarzenia opowiadane są nie tylko w notach korespondencyjnych, lecz weszły także w kanon literatury. Jednym z tego rodzaju tekstów jest ballada barda Karendara pt. Fort Eder, którą przepleciono poniższy opis zdarzeń.

1Nad Fortem Eder ciemna poświata...
21 marca 1333 roku, w Forcie Eder miała miejsce bitwa stoczona między siłami dowodzonymi przez kpt. Reliusa oraz goblinami, które swoją liczebnością znacząco przewyższały personel warowni. Zaskoczeniem stało się także ich uzbrojenie, o wiele bardziej zaawansowane, niż to, jakie stosowały choćby pod Werbin.
2Jak deszcze po gardłach, leje się wrzawa...
Wobec pojawienia się humanoidów fort pozostawał w pełnej gotowości, często też ćwicząc sytuacje kryzysowe i budząc mieszkańców dęciem w trąby. Gdy alarm w końcu okazał się prawdziwy, na murach rozległy się okrzyki o wsparcie magiczne oraz rozkazy „z góry”. Te jednak nie nadeszły, pozostawiając wartowników samych przeciwko nadciągającemu zagrożeniu.
3Szeptają wśród siebie żołnierze
Ciężkozbrojna kohorta goblinów zbliżała się od północy, wzdłuż traktu. Wkrótce zauważono też siły w rozproszonej formacji nadciągającej z kierunku zachodniego, od strony obszaru bardziej zalesionego i chronionego tylko drewnianą palisadą. Stając do walki, kapitan skupił znaczną część doświadczonych żołnierzy przy sobie, do obrony głównej bramy. Mniejsze grupy operacyjne przesunięto na zachód, włączając w to ochotniczą drużynę, w której znaczącą rolę pełnili: Daelin Midaven, Soll Węglobrody i Krukkus. Flankę wschodnią stanowiły siły zbirów pod sztandarem nieobecnego Czarnoksiężnika. Co więcej, większość terenu pokrywał także zasięg łuczników stacjonujących w forcie.
4Błysk ognia ciemność rozjaśnia!
Starcie zostało zainicjowane przy bramie, kiedy to łucznicy rozpoczęli ostrzał skierowany w siły goblinów. Jednocześnie wschodnia flanka reagowała opieszale, raczej starając się zajmować skrajnie dalekie pozycje. Naraz wieżę oraz zachodni mur fortu objęły płomienie, na moment ogłuszające wszystkich eksplozją, zapewne wywołaną zaklęciem.
5Z nierządu tu człowiek żyje, więc po co za fort walczymy?
Siły Czarnoksiężnika — o ile wcześniej wycofane, lecz gotowe do walki — zaczęły dezerterować w związku z brakiem wsparcia magicznego. Odsłoniło to zupełnie lewą flankę, czyniąc poważny wyłom linii frontu.
6Punkt najwyższy przy niebie
Mimo zagrożenia ze strony wrogich zaklęć, grupa zachodnia toczyła z goblinami walki w zwarciu. W międzyczasie zupełnie upadło rozpoznanie, ograniczając informacje napływające do dowódcy, a niechroniony wschód zaatakowano. Mimo ciągłego ostrzału ze strony obrońców, przewaga liczebna pozwoliła napastnikom powoli przejmować warownię.

Wówczas nastąpił zwrot sytuacji. Radnerak Tropiciel, Daelin Midaven i Zireath Ihr`Mizritf odbili główną wieżę. Zyskując pozycję dającą pewną przewagę, rozpoczęto kontrofensywę magiczną, w której Daelin zajął się wzmacnianiem frontu zachodniego, a Zireath wschodniego.

Wpływ na przebieg starcia miał również kpt. Relius, który — zagrzewając żołnierzy do walki — na nowo sformował siły mające stawiać możliwie skuteczny opór. Osobiście ruszył na przeciwnika, ramię w ramię z pozostałymi wojownikami.
7Myślą że to już Generał
Dzięki tym działaniom, obrońcy odzyskali przewagę, a do tego pojawiła się realna szansa na zwycięstwo. Pierwsze szeregi goblinów, choć nieustępujące w natarciu, były skutecznie wycinane, częściowo przerażone nagłym kontratakiem z wieży. Zastraszający efekt miały też trąby grzmiące w akompaniamencie nasilenia działań fortu. Rozpoczęto także działania ratujące rannych, którym zdawał się przewodzić Soll Węglobrody.
8Potop zagłądy, czy deszcz odkupienia?
Jednak wieża ponownie ucichła, rażona kolejnym magicznym atakiem. W kamienie warowni uderzyły fale wywołane zaklęciem. Do wnętrza wdarła się woda, skutecznie uniemożliwiająca łucznikom prowadzenie ostrzału. Fort utracił wsparcie i przewagę samej zabudowy, lecz nie wpłynęło to znacząco na oddziały naziemne. Te kontynuowały walkę równie zaciekle, utrzymując swoje pozycje. Siły zachodnie zdołały nawet nie tylko odeprzeć atak, lecz zmusić wroga do odwrotu. Wśród goblinów dostrzeżono również ludzkiego czarodzieja, w pogoni za którym ruszył jeden z ochotników — Krukkus. Pościg ten okazał się skutecznym sposobem na wyeliminowanie przewagi magicznej przeciwnika.

Pomimo wcześniejszego ataku na wieżę utrzymała się na niej trójka obrońców — ta, która wcześniej ją odbiła. „Rudy” pokierował łucznikami, którzy znów podjęli ostrzał skierowany w maga wspierającego wroga. Jednocześnie Zireath posłużył się zaklęciem obszarowym, które zmusiło część goblinów na wschodzie do wyjścia zza osłon — wprost pod pociski pochodzące z fortu.
9Słońce zakwitło nad doliną
Kapitan Relius, w okrzykach żołnierskiej radości, okrzyknięty został bohaterem już na polu walki. Gobliny poległy i zarządziły odwrót w gęstwiny, odniósłszy poważne straty. Wszystkich rannych po stronie obrońców niezwłocznie opatrzono, zaś zmarłych pochowano. Wobec dezerterów na ten moment nie podjęto żadnych działań. Gobliny miały asa w rękawie: zakładników Prawdopodobnie odgłosy walki zaciekawiły wiele lokalnych dzieci, które, chcąc obserwować całe zdarzenie, nadto zbliżyły się do pola bitwy. W niejasnych okolicznościach wiele z nich zdołały porwać gobliny, jeszcze na początku starć lub nawet przed nimi, na co wskazywałaby obecność zakładników pochodzenia nithalskiego.

Sprawą tą zajęli się magowie Daelin i Zireath, którzy ruszyli w lasy za przeciwnikiem, gdy inni zajmowali się pobitewnym chaosem. Wkrótce jednak wrócili z połową dziatwy. Okazało się bowiem, że gobliny wzięły zakładników celem ustalenia warunków rozejmu, żądając rozmów z „władcą ludzi”. Burmistrz Eder podjął jednak decyzję o posłaniu osoby tylko podającej się za rzeczonego przywódcę. Wróg łyknął przynętę i nie narażając osób prawdziwie decyzyjnych, wynegocjował pokój, w ramach którego uwolniono pozostałych zakładników. Bezkrólewie Siły Czarnoksiężnika, wcześniej gwarantujące Eder ochronę i pozycję hegemona, znacząco osłabły. Brak dowodzenia oraz wspólnego interesu — lub choćby groźby kary za niesubordynację — dał przejaw podczas dezercji wschodniej flanki. Trudno jednak określić przyszłość „worów”. Nie wiadomo, czy ewentualny następca, jeżeli w ogóle się zjawi, da radę zjednoczyć tak niejednorodne środowisko. Radnerak Tropiciel (OOG: Karendar)

„Kończ waść, wstydu oszczędź”
czyli o roli języka w pojedynkach
i jednostkach wybijających się z tłumu

Felieton

O zasadności powiedzenia, że słowa bywają ostrzejsze od miecza przekonałem się niedawno, podczas jednego z nocnych rajdów na tereny rzezimieszków, którzy upodobali sobie podmokłe tereny niedaleko Eder. To, co miało być zwykłym atakiem na zbójów w ramach kontraktu najemniczego, przerodziło się szybko w działania zaczepno-obronne, w których główną rolę pełniły… pyskówki. Nie bez powodu inwektywy i riposty są swego rodzaju groźną taktyką psychologiczną, mającą na celu wytrącenie przeciwnika z równowagi tak, aby ten odsłonił gardę i stracił skupienie; oponent roztargniony jest celem niezwykle kuszącym i łatwym. Całość trwała z dobre kilkanaście minut w jednej z jaskiń, aż do chwili zdania sobie sprawy z tego, że nie byliśmy tak dobrze przygotowani i zaczęliśmy tracić momentum; wskutek tego zaczęliśmy wycofywać się na zewnątrz. W tym momencie przysiągłbym, że albo obydwie strony nie mogły już dłużej koncentrować się na wzajemnej prowokacji, albo rzucone zostało jakieś skomplikowane zaklęcie obszarowe mające na celu wygłuszenie terenu, walkę więc kontynuowaliśmy milcząc zupełnie; wtedy też w rzeczy samej potwierdzenie znalazły słowa poety: „Boją się ciszy, wtedy się własne serce słyszy”. Kontrakt jednak nie mógł zostać niewypełniony i tak oto walki trwały sytuacyjnie przez następne kilka dni, angażując w siebie więcej i więcej osób.

Wartą wspomnienia jest sama treść tych słownych pocisków — logika nakazywałaby założyć prymitywne wrzuty dotyczące rodziny czy narządów płciowych, zwłaszcza pomiędzy środowiskami zwykłych oprychów a płatnych rębajłów. Rzeczywistość jednak kolejny raz okazała się zaskakująca — wyzwiska miały charakter iście kwiecisty, wręcz wysublimowany. Obydwie strony w tym ferworze bezlitosnej i nieugiętej walki zachowały pełną kulturę słowa (chociaż, umówmy się, nasza strona jednak bardziej), i nawet wulgaryzmy czasem przewijające się przez chaos potyczki były bardziej wyrafinowane niż rzeczy, które można usłyszeć w gwarze rozmów, przechadzając się korytarzami Uniwersytetu Nithalskiego. W głowie powinno zrodzić się natychmiastowe pytanie — dlaczego? Co jest przyczyną takiego obrotu wydarzeń? Czyżby natrafiły na siebie po prostu dwa środowiska niespełnionych językoznawców, którzy wykształcenie zamienili na bardziej korzystny fach rabowania, czy jednak nauczono nas od pewnych podmiotów oczekiwać tak mało, że zostajemy zaskoczeni obyciem, jakie może reprezentować ze sobą osoba miłująca się w zdobywaniu złota opłaconego krwią?

Chcąc poznać przyczynę takiego stanu rzeczy, zasięgnąłem porady kilku uczonych oraz sam postanowiłem się zastanowić, sięgając pamięcią do własnych doświadczeń podczas licznych kampanii bitewnych oraz studiując historię naszej krainy, zwłaszcza w ostatnich latach. Z tego wszystkiego wyłonił mi się całkiem spójny i dający do myślenia obraz — nie każdy z nas wybiera, kim ostatecznie zostanie. Czasami splot wydarzeń umieszcza nas w miejscach, o których nie przyszłoby nam pomyśleć lata wstecz. Najemnicy, czy też — jak sami czasem wolą się określać — wolni strzelcy trudzą się swoim fachem dlatego, że są w nim dobrzy oraz pokładają wiarę we własne umiejętności. Jako osoba starająca się zgłębić jednocześnie tajniki alchemii, magii oraz miecza często natrafiałem na sytuacje, gdzie to to ostatnie było najskuteczniejszym rozwiązaniem, chociaż nie zawsze przeze mnie preferowanym. Z drugiej jednak strony niektórzy osobnicy preferują taką ścieżkę życia — w samotności, z dala od moralnych oraz społecznych konwenansów. Te osoby jednak potrafią czasem z jakiegoś powodu zabłysnąć w oczach szeroko rozumianej publiczności — i temu zjawisku chciałbym poświęcić następny akapit.

Nie wiem jak wam, ale zdarza mi się czasem zwracać uwagę na rzeczy, które w zasadzie na pierwszy rzut oka nie odznaczają się niczym szczególnym, natomiast razem tworzą pewien ciąg dosyć osobliwych zjawisk, których nie do końca jestem w stanie zrozumieć. Zbyt często ostatnimi czasy przyłapuję się na obserwowaniu osób, które niezwykle ostentacyjnie jedzą zupę na środku placu miasta czy zjawiają się w zasadzie znikąd tylko po to, by wygłosić krótką opinię lub informację na jakiś temat, a następnie równie szybko zniknąć gdzieś w oddali. Coś, co wydawałoby się zupełnie przypadkowym bełkotem jakiegoś szaleńca, zaczyna urastać do rozmiarów powtarzającego się zdarzenia, jak gdyby grupa osób spiskowała przeciwko nam tylko, by zasiać ziarno niepewności i zamącić nam w głowach. Ponieważ koniecznie chciałem dotrzeć do sedna sprawy, moje małe detektywistyczne śledztwo, przyprawione szczyptą magii poznania doprowadziło mnie do wniosku, że autorami takich tekstów i zachowań są osoby wspominane wcześniej, które na co dzień zajmują się zwyczajną wojaczką lub nie angażują się raczej w sprawy społeczeństwa, będąc na uboczu. Osoby, które raczej nie są zaangażowane w żadną intrygę mającą na celu obalenie ogólnego porządku i praw normatywnych krainy, chociaż czasem zaangażowane są we wzajemne ustawki przeciwko sobie.

Moją szczególną uwagę przykuł pewien jakże urokliwy tekst o, tu parafrazuję, „defekacji w krypcie Andarum”, który rzucony w eter o stosunkowo późnej godzinie bardzo odbił się echem po reszcie miasta. Chciałbym, żeby to był jedynie mój paranoiczny wywód, ale po zapoznaniu się z opiniami innych utwierdziłem się jedynie w przekonaniu, że tak nie jest. Jaki jest tego cel? Czyżby w świecie tak wielu podziałów i klas społecznych narastały podświadome konflikty i jakaś frustracja, czy obłoki szaleństwa zaczęły nawarstwiać się w powietrzu, dając upust w czasem najbardziej trywialny sposób? Nawet jeśli nie jest to coś, co wybitnie zakłóca publiczne forum, to z jakiejś przyczyny utrwala się w głowach przechodniów i osób będących akurat w pobliżu. Z drugiej strony coś może faktycznie być związanego z tymi oparami obłędu i obrazu rzeczywistości, który na naszych oczach rozmywa się z oczekiwaniami. Ostatnimi czasy zaczynam coraz mniej ufać nawet samemu sobie — przysiągłbym, że biuletyn szeptał do mnie o człowieku, co jest przecięty na dwoje przez okno… Navu Vruzael

Akty wandalizmu
na mieniu Ithan

Nocą z 15 na 16 kwietnia nieznani sprawcy namalowali rozmaite hasła na mieniu miejskim Ithan. Na fasadzie ratusza wypisali jaskrawą czerwienią „Anward był niewinny”, zaś mury miejskie opatrzyli hasłami „Finezjusz wielkim poetą był” oraz „Wory do jeziora”, opatrując je różą wiatrów — dotychczas używaną jako symbol Gildii Cechów. Bez dowodów niemożliwe jest jednak przypisanie autorstwa jej członkom. Wobec powyższego Straż Miejska zwraca się z prośbą do wszystkich osób będących świadkami zdarzenia o składanie zeznań. Straż Miejska Ithan

„Świński skandal”
podczas turnieju walk

10 kwietnia na głównym placu w Ithan odbył się turniej walk organizowany przez burmistrza Czemkina. Jednak od początku wydarzenie sprawiało wrażenie źle zorganizowanego. Lokalni karczmarze nie dostarczyli napitku i jedzenia (o co w tle rozgrywała się kłótnia), a jedyną osobą, która jakkolwiek odnajdywała się w panującej sytuacji, był lokalny obwoływacz. Kierował on zawodników oraz chętnych do postawienia zakładu w odpowiednie miejsce, to jest pod Dom Aukcyjny. Do samego turnieju przystąpiło pięciu zawodników: Sir Friedrich (elancki szlachcic i doświadczony rycerz), Hubert Ryży (skeltvorski wojownik), Gramp Łamignat (lokalny osiłek), a także Soll Węglobrody i mag Nurosen.

Jako pierwsi w szranki stanęli Łamignat i Węglobrody. Odpowiednie przygotowanie obronne oraz przewaga w szybkości pozwoliły Sollowi wyjść zwycięsko z tej walki, kładąc siłacza na deski. Drugi pojedynek stoczył się pomiędzy Sir Friedrichem i Nurosenem. Tutaj potęga rycerskiego doświadczenia przeważyła nad wolą walki, wobec czego Nurosen został poddany opiece medycznej — po tym, jak raniono go w plecy.

Wreszcie nadszedł czas na trzecią walkę: Soll Węglobrody kontra Hubert Ryży. Jednakże na arenie pojawił się nieproszony gość. Obwoływacz wykrzyczał imię nowozarejestrowanego uczestnika — „Święta Akhmater” — a na scenę weszła… świnia. Wprowadziło to jeszcze więcej zamieszania do i tak chaotycznego turnieju, zaś obserwujący zaczęli kłócić się między sobą, czy zwierzę zabrać, czy też pozwolić mu być częścią całego turnieju. Sama świnia kwiczała jakby właśnie zarzynał ją rzeźnik, natomiast pozostali zawodnicy stanęli zdezorientowani na arenie.

Jakby tego było mało, spośród tłumu dało się słyszeć kolejne okrzyki obwoływacza: bukmacher uciekł z pieniędzmi z zakładów! Wobec tego turniej stracił na znaczeniu, a ludzie zaczęli przekrzykiwać się między sobą. Wielu pognało z pretensjami do burmistrza, zaś Straż starała się bezskutecznie uspokoić sytuację. Z kolei zwierzę, jego właściciel oraz, jak się okazało, fałszywy bukmacher, zniknęli już dawno za murami miasta.

Ostatecznie tłum rozszedł się do domów, a kapitan Straży Miejskiej Ithan powołał zespół śledczych, którzy zajmują się sprawą odzyskania pieniędzy z zakładów (mowa o wielu koronach). Krążą też plotki na temat rzekomej współpracy właściciela świni i niezidentyfikowanego bukmachera, a także o niewyjaśnionym konflikcie lokalnych władz z właścicielami dwóch Ithańskich karczm. Natomiast faktem jest, że dochodzenie wciąż trwa, gdyż mieszkańcy po dziś dzień nie odzyskali swoich pieniędzy. Jednak każda osoba, która może posiadać jakiekolwiek informacje na temat niewyjaśnionej sprawy proszona jest o niezwłoczny kontakt z kapitanem Atanem, bądź przedstawicielami zespołu śledczego (Sollem Węglobrodym lub Krukkusem). Soll Węglobrody

Poszukiwani terroryści, wyznaczono nagrodę

Magistrat Karka-han informuje, iż każdy, kto złapie i przyprowadzi przed sąd osobę objętą listem gończym, otrzyma należność w wysokości jednej korony. Poszukiwane są następujące osoby, które dopuściły się ataku na miasto: Aerthonius, Korano Ligatur, Lorcor Vivet, Navu Vruzael, Ney Talleyrand, Novem, Vincent Rathven oraz Rothe Lindes. Pozostali albo odpracowali swe winy, albo wnieśli zadośćuczynienia. Z kolei Anwarda stracono w Tuzmer. Rada Miejska Karka-han

Dołącz do K.P.W.

Kompania Północno-Wschodnia poszukuje osób chętnych do współpracy! Posiadamy bezpieczną siedzibę nieopodal Torneg (którą wyposażamy w miarę możliwości), stałych zleceniodawców oraz wielkie ambicje. Oferujemy pomoc wszelkim nowicjuszom sztuki najemniczej, adeptom alchemii, zielarzom, a także wszystkim tym, którzy pragną szkolić się na magów, cieśli, konstruktorów, czy kogokolwiek tylko chcecie!

W celu rekrutacji prosimy kontaktować się z Kalghiem Gromrunem bądź Rothenem Termusem.

Gabinet przemian estetycznych

Gabinet Przemian Estetycznych oferujący szeroki zakres usług z dziedziny medycyny i magii przemiany zaprasza na konsultacje oraz zabiegi do siedziby umiejscowionej w Karka-Han, niedaleko Karczmy pod Złotą Wywerną. Oferujemy fachowe porady oraz późniejsze zabiegi upiększające i niwelujące niepożądane elementy aparycji. Nie wiesz, czy zdołamy Ci pomóc? Umów się na wizytę, a na pewno coś poradzimy.

Wróżbiarstwo - Tarot

Ryczy lew ranny ponad głową
Bliźnięta płyną rzeką modrą
Byk galopuje łąką płową
I pręży się na wadze skorpion
Tętni przez łąki koziorożec
Strzelec go tropi nieustannie
I płynie wodnik po jeziorze
Po utopionej płacze pannie…

A Ty człowiecze? Czy wiesz co wyczytać można z Twoich kart? Tabor stoi tam, gdzie zdążasz, w każdym z miast północy.

Dołącz do N.O.C.

Nocturnus Oris Custodia prowadzi nabór do swych szeregów. Będąc wojskową służbą specjalną Nithal stawia przed kandydatami wysokie wymagania. Ci, którzy je spełnią, będą mieli możliwość stać się częścią żywego ducha dziejów krainy - najstarszej organizacji, gromadzącej najlepszych funkcjonariuszy. Niniejsza oferta skierowana jest do osób ambitnych i zdyscyplinowanych, które będą wynagradzane stabilną pensją, doskonałymi warunkami pracy oraz możliwością awansu.
Poszukiwany ALCHEMIK. Preferowane doświadczenie w zawodzie, lecz przede wszystkim chęć do szybkiego nabywania wiedzy. Służba polega na opracowywaniu receptur nowoczesnych środków medycznych i technicznych, zgodnych ze zleceniami wystosowanymi przez przełożonych, jak również z inicjatywy własnej. Ponadto kandydata czeka regularna służba: wsparcie funkcjonariuszy bojowych, udział w ekspedycjach poszukujących nowych składników, pomoc medyczna, współtworzenie poważnych projektów itd. Przyjętego na stanowisko czekają wszelkie benefity dla członków Nocturnus Oris Custodia, jak i dostęp do najlepszego laboratorium w krainie.

Poszukiwany KANDYDAT NA FUNKCJONARIUSZA BOJOWEGO. Wymagana gotowość do pracy w zespole oraz dyscyplina. Ponadto przynajmniej podstawowa znajomość walki odpowiadającej profilowi zadań Nocturnus Oris Custodia: działania specjalne i z ukrycia, przeciwdziałanie zagrożeniom nietypowym i magicznym, ochrona informacji oraz porządku publicznego. Służba związana jest z predyspozycjami kandydata: użycie broni w zwarciu (preferowane) lub na dystans, zdolność do czarowania, itd. Osoba zgłaszająca się po pozytywnym przejściu weryfikacji otrzyma stopień kadeta i możliwie najlepsze szkolenie, choć wymaga się od niej także samorozwoju. Po skończeniu treningu możliwe będzie złożenie przysięgi oraz rozpoczęcie pełnoprawnej służby z wszelkimi benefitami. Między innymi wydane zostaną: mundur wraz z charakterystyczną zbroją lekką oraz broń służbowa.